Musu Rajonas

Franciszek Żwirko – sławny syn Ziemi Święciańskiej

„Tylko odrobina wiary w nieśmiertelność pozwala usiąść za sterami samolotu” – powiedział kiedyś Antoine de Saint-Exupéry. Czy taką wiarę miał Franciszek Żwirko? Niestety, nie znamy odpowiedzi na to pytanie. Możemy tylko być pewni, że na zawsze wpisał się w dzieje światowego lotnictwa, jak też w dzieje ziemi, z której pochodził.

Franciszek Żwirko w 1927 roku

Franciszek Żwirko, porucznik oraz pilot Wojska Polskiego, pilot sportowy, urodził się 16 września 1895 roku w Święcianach. W Wilnie ukończył gimnazjum. Wśród kolegów wyróżniał się śmiałością, sprawnością fizyczną i umiejętnością przewodzenia w grupie. Dziewczynki lubiły go za galanterię i uprzejmość. Powodzeniem cieszyły się organizowane przez Franka zabawy, wspólne śpiewanie pieśni patriotycznych. Inną pasją Franka był teatr i cyrk.

Podczas I wojny światowej jako ochotnik zaciągnął się do armii rosyjskiej. Po ukończeniu szkoły oficerskiej w Irkucku, służył w piechocie, m.in. w 27 pułku strzelców syberyjskich i 674 pułku piechoty, walczył z Niemcami. Służbę w armii rosyjskiej zakończył w randze porucznika. W roku 1917 zgłosił się do tworzącego się korpusu polskiego gen. Dowbora-Muśnickiego w Rosji. Po demobilizacji korpusu w lipcu 1918 r. wstąpił w sierpniu do rosyjskiej „białej” Armii Ochotniczej gen. Denikina, walczył w rosyjskiej wojnie domowej. Ukończył wówczas kurs obserwatorów lotniczych. We wrześniu 1921 r. przedostał się przez granicę do Polski i zgłosił do służby w polskim lotnictwie.

Za sterem samolotu

W Polsce od 19 lipca 1922 r. służył w 1 pułku lotniczym w Warszawie. W listopadzie 1923 r. ukończył Szkołę Pilotów w Bydgoszczy, a w 1924 – Wyższą Szkołę Pilotów w Grudziądzu. Następnie jako pilot służył w 18. eskadrze myśliwskiej 1 pułku w stopniu porucznika pilota. W 1925 r. został oddelegowany do Bydgoskiej Szkoły Pilotów jako instruktor. Zaczął też brać aktywny udział w sporcie lotniczym, odznaczając się jako świetny i opanowany pilot. Już w 1925 r. w I Pomorskim Locie Okrężnym zajął 4. miejsce na 11 załóg.

W 1926 roku jako jeden z pierwszych zainicjował loty nocne w polskim lotnictwie wojskowym, dokonując nocnego rajdu nad Polską. 28 sierpnia 1927 roku w międzynarodowych zawodach I Locie Małej Ententy i Polski w Jugosławii wraz z kapitanem Władysławem Popielem zajął drugie miejsce w klasyfikacji ogólnej, a pierwsze – w locie okrężnym, na 14 załóg. Od 1928 roku służył w 111 eskadrze myśliwskiej.

Z lotnictwem sportowym związał się na początku 1929 roku. Został oficerem łącznikowym przy Aeroklubie Akademickim w Warszawie, który miał stanowić więź łączności między wojskiem a lotnictwem sportowym. Był szefem wyszkolenia w tym aeroklubie. W tym też czasie był pilotem doświadczalnym samolotów RWD. Wówczas poznał i zaprzyjaźnił się z młodym inżynierem Stanisławem Wigurą, jednym z konstruktorów zespołu RWD. Od tego czasu często latali w jednej załodze.

Ważne osiągnięcia

Między 9 sierpnia a 6 września 1929 roku dokonali oni lotu okrężnego wokół Europy, na trasie Warszawa-Frankfurt-Paryż-Barcelona-Marsylia-Mediolan-Warszawa, której długość wynosiła prawie 5000 km, na pierwszym egzemplarzu lekkiego samolotu RWD-2. 6 października na tym samolocie zwyciężyli w I Locie Południowo-Zachodniej Polski.

16 października Żwirko ustanowił z Antonim Kocjanem na RWD-2 pierwszy polski międzynarodowy rekord wysokości lotu 4004 m w klasie samolotów lekkich. W okresie maj-wrzesień 1930 roku Żwirko pełnił funkcję komendanta Przysposobienia Wojskowego Lotniczego w Łodzi. W lutym 1930 roku zaś został wybrany członkiem zarządu Łódzkiego Klubu Lotniczego.

W lipcu 1930 roku Żwirko z Wigurą wzięli udział w międzynarodowych zawodach samolotów turystycznych Challenge 1930 na samolocie RWD-4. Musieli się jednak wycofać ze względu awarię silnika, po przymusowym lądowaniu w Hiszpanii.

7 września 1930 roku ponownie zwyciężyli na RWD-2 w II Locie Południowo-Zachodniej Polski, na przełomie września i października zwyciężyli w III Krajowym Konkursie Awionetek, a na przełomie września i października 1931 roku – w IV Krajowym Konkursie Samolotów Turystycznych.

Dom w Święcanach, gdzie mieszkał Franciszek Żwirko

7 sierpnia 1931 roku Żwirko i Stanisław Prauss podjęli próbę pobicia rekordu wysokości lotu samolotem RWD-7, uzyskując 5996 m, lecz federacja FAI nie uznała tego z powodu niestandardowych przyrządów pomiarowych. 22 grudnia 1931 roku Żwirko został przeniesiony ze stanowiska przy aeroklubie na stanowisko dowódcy eskadry szkolnej Centrum Wyszkolenia Oficerów Lotnictwa w Dęblinie.

W kwietniu 1932 roku Żwirko został zakwalifikowany przez komisję Aeroklubu Rzeczypospolitej Polskiej do reprezentowania Polski w zawodach samolotów turystycznych Challenge 1932. Jako drugiego członka załogi wybrał Stanisława Wigurę. To był rajd dookoła Europy, którego trasa o długości ponad 7500 km prowadziła z Berlina przez Warszawę, Pragę, Wiedeń, Rzym, dalej przez Północne Włochy, Szwajcarię, aż do Berlina. W zawodach, które odbyły się 20–28 sierpnia 1932 roku, załoga Żwirki i Wigury, na samolocie RWD-6, zajęła pierwsze miejsce, wygrywając z uważanymi za faworytów załogami niemieckimi oraz reprezentacjami z pozostałych krajów.

To zwycięstwo przynosi wielki sukces polskiemu lotnictwu. Triumfatorów witano w Warszawie jako bohaterów narodowych. Dwaj młodzi lotnicy stali się nagle najbardziej znanymi Polakami. Na pamiątkę tego wydarzenia Święto Lotnictwa Polskiego jest obchodzone w dniu 28 sierpnia.

Franciszek Żwirko świetnie latał. Był bezkonkurencyjnym lotnikiem w Polsce. Od 1927 roku wygrywał wszystkie zawody, w których startował.  Potrafił czasem latać w ciągu kilkunastu godzin dziennie. Przed każdym lotem dokładnie studiował mapy. Dlatego Europę i Polskę znał bardzo dobrze i nigdy się nie gubił.

Rodzina i tradycje

Franciszek Żwirko z żoną i synem. 1932 r.

Ojciec Franciszka Żwirki był pracownikiem kolei, a mama wywodziła się ze średniej szlachty. Dom Żwirków był bardzo patriotyczny i był ostoją wiary katolickiej. Mama Franciszka Konstancja była osobą wykształconą, mówiła po francusku, co później, w okresie stalinowskiego terroru, pozwoliło jej przeżyć w łagrze w charakterze nauczycielki dzieci naczelników obozu (została zesłana na północ Kazachstanu, wróciła dopiero po 14 latach).

Mama nie tolerowała w domu innego języka niż polski. Kto przy stole odzywał się nie po polsku, nie dostawał obiadu. Ojciec zmarł w 1931 roku. Konstancja Żwirko zmarła w Żłobinie w 1974 roku, przeżyła 97 lat. Z dziesięciorga dzieci Żwirków pozostało przy życiu czworo. Dwoje najstarszych braci Franciszka po rewolucjach i wojnach osiadło na ziemiach polskich, pozostali zamieszkali w Żłobinie. Starszy brat Józef wyjechał do Moskwy na naukę, dokąd udał się także najmłodszy Edward.

22 listopada 1928 roku w Bydgoszczy Franciszek Żwirko ożenił się z Agnieszką Kirską. Miał z nią syna Henryka, który później został inżynierem, popularyzatorem lotnictwa, długoletnim pracownikiem lotnictwa cywilnego. Niestety, syn nie pamiętał ojca.

„Matka mało wspominała o ojcu. Te krótkie lata narzeczeństwa (poznali się, gdy matka miała zaledwie 17 lat) i cztery zaledwie lata małżeństwa były przepojone wielką miłością i dlatego prawdopodobnie nie chciała wracać do tego myślami. Mówiła, że ojciec był niesłychanie wesołym człowiekiem, potrafił świetnie dowcipkować, bawić całe towarzystwo, pięknie śpiewał, grał na różnych instrumentach, żonglował. Szczególnie lubił cyrk. Jednocześnie był człowiekiem niesłychanie wymagającym w stosunku do siebie i podwładnych. Mógł znieść wiele. Ale nie znosił, jeżeli ktoś źle wykonywał to, co mu powierzono. Tępił, czasem nawet w sposób bezwzględny, zupełnie nie pasujący do jego pogodnego usposobienia, osoby, które udawały, że chcą latać i nie przykładały żadnych starań do tego. Wszystko natomiast mógł zrobić dla tych, którzy mieli talent lotniczy.  Tak na przykład, denerwowało go przyjście któregoś instruktora w nie wyczyszczonych butach. Z drugiej strony, mógł na Boże Narodzenie wstać od stołu wigilijnego i pójść do swoich żołnierzy, aby podzielić się opłatkiem” – tak o ojcu mówił w jednym z wywiadów Henryk Żwirko, syn słynnego lotnika.

Tragiczny wypadek

Skrzydło samolotu F. Żwirki po awarii.

11 września 1932 roku w drodze na zlot lotniczy do Pragi Franciszek Żwirko wraz ze Stanisławem Wigurą zginęli w katastrofie w lesie pod Cierlickiem Górnym koło Cieszyna na Śląsku Cieszyńskim, na terenie Czechosłowacji na skutek oderwania się skrzydła samolotu RWD-6 podczas burzy (miejsce to znane jest obecnie jako „Żwirkowisko”).

Badania przyczyn katastrofy wykazały, że samolot był obarczony wadą konstrukcyjną, która wynikała z obciążeń dynamicznych, nieznanych wówczas konstruktorom na całym świecie. Tragiczna śmierć lotników przyczyniła się do zmiany w podejściu do projektowania samolotów.

Tak ten tragiczny wypadek wspominał później jeden ze świadków: „Wyskakuję z bryczki i idę teraz przed siebie wąską miedzą w stronę lasu. Ogarnia mię wzruszenie. Widzę przed sobą dwa potężne świerki zrąbane w połowie wysokości swoich pni. Jeszcze kilkanaście kroków przed siebie i oto jestem na miejscu katastrofy. Wszędzie tu w promieniu kilkudziesięciu metrów leżą rozsypane srebrne drzazgi rozbitego samolotu. W pewnym miejscu, niedaleko od tamtych drzew, leży ciało lotnika. Jest skulone, odziane w kombinezon lotniczy, na nim wiatrówka. Prawe ramię zabitego obejmuje głowę, jakby chciał ją ochronić przed śmiertelnym ciosem w chwili upadku na ziemię. Trawa naokoło jest pomięta, poczerwieniona od krwi. To Żwirko. Kilka metrów od niego leży przegięty wpół Wigura. Pociągła, charakterystyczna twarz znana z tylu fotografii. I tu zieleń trawy pobryzgana jest krwią. Martwy konstruktor zwycięskiej RWD wygląda jakby się skulił z zimna do snu. Przychodzą ludzie. Jacyś umundurowani ludzie podejmują ciała zabitych lotników, układają je na noszach i niosą niedaleko stąd do kaplicy. Na jej wieżyczce zaczyna zawodzić mały dzwon”.

Pogrzeb lotników

„Ulubieńcy bogów żyją krótko. A Żwirkę znać szczególnie umiłowali sobie bogowie, skoro najpierw dali mu szczęście i rozkosz sukcesu ogromnego, a zaraz potem odebrali mu życie” – napisał 14 września 1932 r. „Ilustrowany Kurier Codzienny”.

„Gazeta Lwowska” w dniu 17 września 1932 r. tak oto opisała pogrzeb lotników:

„Około 200 tysięcy ludzi zebrało się na drodze, którą postępował kondukt pogrzebowy, prowadzony przez biskupa polowego Galla z kościoła św. Krzyża na Cmentarz Powązkowski. Trumny wynieśli z kościoła na swych barkach koledzy bohaterskich lotników. Złożone zostały one na kadłubach samolotów“. Obaj lotnicy zostali pochowani na Cmentarzu Stare Powązki w Alei Zasłużonych.

12 marca 1933 Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej awansował Żwirkę pośmiertnie na stopień kapitana. W Cierlicku, na miejscu katastrofy, został ustanowiony symboliczny grób F. Żwirki i H. Wigury oraz pomnik, ufundowany przez Aeroklub Morawsko-Śląski w Ostrawie. 15 kwietnia 1933 roku Poczta Polska wprowadziła do obiegu znaczek o wartości 30 gr. pod tytułem „Zwycięzcy Challenge’u – F. Żwirko i S. Wigura”. Natomiast w rodzinnych Święcianach o bohaterskim rodaku przypominają dwie granitowe tablice pamiątkowe umieszczone na budynku szkolnym oraz na domku, w którym się urodził.

Opr. Leokadia Aszkiełowicz

2 thoughts on “Franciszek Żwirko – sławny syn Ziemi Święciańskiej”

  1. Kamil Waćkowski

    Stanisław Żwirko pochodził z Kresów i na Kresach zginął -Cierlicko Górne jak i okolice Karwiny przed II WŚ były zamieszkiwane w większości przez Polaków. Obecnie gorzej,ale nadal w południowej części Górnego Śląska,która znajduje się w Czechach są gminy, w których Polaków jest ponad 20%.

  2. Kamil Waćkowski

    Franciszek Żwirko pochodził z Kresów i na Kresach zginął. Cierlicko Górne jak i okolice Karwiny przed II WŚ były zamieszkiwane w większości przez Polaków.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *